Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
553
BLOG

Róża czyli dla niej nie wszystko

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Kultura Obserwuj notkę 7

 

Pogoda dostroiła się wreszcie dzisiaj do naszej codzienności. Słoneczko niby robiło swoje ale jakoś tak słabo, z małym przekonaniem. Nie było ciepło ale w sumie nie było też zimno. Niby nie padało ale trochę wiało. Można było wyjść na spacer, ale równie dobrze można było zostać w domu, poleniuchować. Każda opcja była równie dobra lub, jak kto woli, równie zła. Było dzisiaj w Warszawie po prostu doskonale nijako.

W związku z tym oraz z faktem, że jak nie ma jednoznacznie dobrej (czytaj: pięknej) pogody to nie umiem zorganizować sobie sensownej rozrywki,  obejrzałam dzisiaj dwa filmy. Najpierw pojechałam do Kinoteki na długo odkładaną „Różę” Smarzowskiego. Później, już w domciu, obejrzałam sobie „Dla niej wszystko” z Russelem Crowe.

Czysty przypadek, ale oba filmy opowiadają tak naprawdę o miłości mężczyzny do kobiety w ekstremalnych warunkach.

Film pierwszy – „Róża”. AK-owiec Dorociński, zaraz po wojnie zjawia się na Mazurach, zakochuje się (w sumie nie wiadomo kiedy, ale wierzę reżyserowi i scenarzyście) w tytułowej Róży, rdzennej mieszkance tych ziem. Broni ją, niestety czasami nieskutecznie, przed kolejnymi gwałtami. Potem Róża umiera z powodu ran odniesionych w wyniku gwałtów. Potem on żeni się z jej córką (ale tak naprawdę z Różą – reżyser nie daje nam możliwości innej interpretacji – ach te przebitki w scenie ślubu – córka, Róża, córka, Róża). Potem jego aresztują, torturują, wywożą na Syberię chyba. Potem on wraca (prawdopodobnie po kilku latach, po śmierci Stalina) i idzie z córką Róży, swą żoną, w tak zwaną poetycką siną dal. Koniec filma. Swoją drogą córka Róży była chyba jedyną żeńską postacią w tym filmie, która nie została zgwałcona. Dziwne, bo była naprawdę bardzo atrakcyjna. A może w Rosji mają inny kanon piękna? Dziwne jest też, że Dorociński nie odszedł w siną dal z Różą i jej córką, zostawiając te całe zasmarkane Mazury na samym początku filmu. No po prostu dlaczego oni nie spakowali się i stamtąd nie wyjechali od razu???

Film drugi – „Dla niej wszystko”. Elizabeth Banks jest aresztowana, oskarżona i skazana (niesłusznie oczywiście) za morderstwo. Wyrok – dożywocie. Na wolności zostaje mąż – Russel Crowe z małym synkiem. Prawnicy, odwołania, apelacje nic nie dają. Crowe dowiaduje się, że za trzy dni jego żona zostanie przeniesiona do odległego zakładu karnego. Desperacko postanawia zaryzykować, postawić wszystko na jedną kartę i ją z tego więzienia po prostu wykraść i zwiać z amerykańskiego raju w siną dal (do Wenezueli). Zwykły, podstarzały tatuś z brzuszkiem, który nie wyobraża sobie życia bez swojej żony. Nie wiem co takiego było w tym filmie – nie było w nim, w przeciwieństwie do „Róży”, brzydkiego oddechu historii, gwałtów, rabunków, stosu trupów, ale chwycił mnie za tchawicę i spowodował lekkie łzawienie spojówek. Nie wstydzę się tego, nawet się troszkę ucieszyłam z tej emocjonalnej reakcji, bo po seansie „Róży” pomyślałam, że stałam się skrajnie nieczuła na ludzką krzywdę.

Obaj główni bohaterzy – Dorociński i Crowe - mocną kochają swoje kobiety. Niestety, tylko jeden z nich oprócz kochania, myśli. I dlatego miałam okazję obejrzeć dzisiaj tylko jeden filmowy happy end. Kochać, drodzy Panowie – trza kochać, ale trza też czasami trochę pomyśleć w trakcie.

W „Dla niej wszystko” nie do przecenienia jest genialna muzyka Moby-ego. Obejrzyjcie dwa poniższe kawałki - jak ktoś będzie kręcił nosem w komentarzach, to go po prostu zbanuję ;)

 

 

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura