Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
972
BLOG

Juby

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Kultura Obserwuj notkę 29

Dzień jak co dzień – praca, metro, dom. Szybki prysznic, druga płyta Snipera. Dwadzieścia drążków, pięćdziesiąt pompek, sto brzuszków, trzysta przysiadów. Skakanka. Szpagat. Dość…

Endorfina krąży w żyłach jak po dobrym seksie. Padam na materac, przymykam oczy, ręka sama sięga po papierosa. Puf… Puf… W ciszy kontempluję dogasający żar wspominając mężczyzn, którzy wiele lat temu palili ze mną papierosy na tym materacu… Co teraz robią? Kim są? Ile to już lat mają żony, dzieci, domek pod miastem?

Inni mężczyźni palą teraz papierosy na moim materacu, ale już nie tacy jak tamci, wtedy - młodzi, niewinni, naiwni, pełni ideałów. Niedobry szef, kurs franka, kryzys, brzuch, łysina, kłopoty z żoną, dziećmi, teściami. Przeszłość jest już martwa, nie ma już powrotu.

Pora jeszcze wczesna, ale otwieram butelkę wina i włączam laptopa.

„Cześć, spotkamy się na kawie? Marcin Barszcz."

„Z zasady nie umawiam się z nieznajomymi.”

„Ale ja nie jestem nieznajomym (obowiązkowa roześmiana buźka). To ja, Juby z podstawówki.”

„Marcin? Ale jak to? Po tylu latach? Skąd masz na mnie namiary? I co w ogóle porabiasz?”

„Opowiem ci jak się spotkamy (buźka). Co teraz robisz?”

„Piję wino”

„U siebie?”

„Tak.”

„Okej. Będę u ciebie za kwadrans.”

„Ale, Marcin, skąd znasz mój adres? Spotkajmy się lepiej na neutralnym gruncie, jutro, na kawie.”

 

*******

- Cześć Basia.

- Juby! To znaczy, Marcin! Ale ty się zmieniłeś! Boże, jak wyprzystojniałeś! No dobrze, wejdź skoro już przyjechałeś…

Zdejmuje zimową kurtkę i podaje mi jak służącej. Drogi garnitur, koszula, krawat, buty, zapach. A przecież jeszcze tak niedawno uciekał szkolnymi korytarzami gruby, blady, spocony i przerażony. Uciekał im, kołysząc niezdarnie tłustym zadem i cyckami. Uciekał, ale zawsze go dopadali, wlekli jak kwiczącą tłustą świnię po podłodze do toalety i topili w sedesie…

 

*******

 - Najgorszy był Tomek. I Justyna. Nienawidziła mnie, bo wylałem kiedyś na nią wrzącą herbatę. Myślała, że z premedytacją, że się chciałem na niej odegrać. Ale ja naprawdę nie zrobiłem tego. Nie chciałem. Byłem tylko wtedy strasznie, absurdalnie niezdarny. I gruby…

- Ale teraz już nie jesteś, Marcin. Posłuchaj mnie, powiem ci coś - olej ich, nie są tego warci. Ta cała cholerna popaprana klasa. Jezu, podpalili, zabili mojego psa. Podpalili Czarnego, za to, że się z Tobą kolegowałam. A ty ich jeszcze wspominasz? Pijemy już trzecią butelkę wina i mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz jak to powiem – dokonałeś cudu. Jesteś teraz najprzystojniejszym mężczyzną jakiego spotkałam w ciągu nie wiem ilu ostatnich lat. Szczupły, wysportowany, opalony, czarujący uśmiech. Do tego, jak mówisz, bajecznie bogaty. W kobietach przebierasz pewnie jak w ulęgałkach. Po co wracasz do przeszłości? Dlaczego do mnie przyjechałeś?

- Sam nie wiem. Pewnie z powodu tego wypadku…

- Jakiego wypadku?

- No tego, autokarowego. Naprawdę nic nie słyszałaś? Było o tym pełno w prasie i telewizji. Nasza klasa miała tydzień temu spotkanie z okazji dwudziestej rocznicy ukończenia szkoły. Wynajęli autokar, jechali gdzieś na Mazury. Ślisko, mróz, awaria układu hamulcowego. Wpieprzyli się w jakąś ciężarówkę i wszyscy zginęli. Niektórzy na miejscu, inni w płomieniach… Ciebie i mnie oczywiście na zjazd nie zaprosili. Po co im tam - jak oni to wtedy mówili - biała tłusta larwa i przyjaciółka larwy.

 

*******

Delikatnie dotyka mojej szyi, muska ustami moje uszy, wtapia dłoń w me włosy. Zmysłowo szepcze. Chcę Cię pieścić. Chcę Cię kochać. Dokładnie w taki sposób jaki lubisz. Uwieść cię, podniecić, doprowadzić do orgazmu… Kocham Cię, zawsze Cię kochałem…

Noc twa. Dłonie rwą prześcieradło, dłonie prowadzą jego głowę, dłonie rżną jego plecy. Prawdziwe łzy. Przepraszam, przepraszam, przepraszam…

 

*******

Za oknami świta. Pierwsze szczekanie psów. Odpalam kolejnego papierosa.

- Nie śpisz?

- Już nie. Wiesz Marcin – dodaję po chwili – z białej tłustej larwy wykluł się piękny motyl. Wczoraj było mi wspaniale. Ty jesteś wspaniały.

Cisza. Patrzy na mnie tymi zimnymi oczami, które tak dobrze znam z podstawówki. Zapala papierosa.

- No, mi też było nieźle. Nie ma to jak spuścić z krzyża w starej parafii. Już zbrzydło mi bzykanie seksownych dwudziestoletnich dup.

- Marcin, dlaczego mi to robisz? Całe życie byłam dla ciebie miła. Zawsze broniłam Cię, zawsze byłam po Twojej stronie. Zawsze im zabraniałam. Jezu, z Twojego powodu podpalili, zabili mojego psa, ty sukinsynu!

- Ale kurwa wstydziłaś się mnie. Czułaś odrazę, bezgraniczny wstręt do niezdarnego, białego, tłustego Jubego. Białej tłustej larwy. Nie pierdol, że to nieprawda. Widziałem to kurwa w Twoich pięknych niebieskich oczach…

Obserwuję jak zapina wymiętą koszulę i szczerzy zęby. Zaciskam drżące palce na niedopałku. Teraz. To zdarzy się teraz. Już nie jest mi smutno. Już nie przepraszam. Czuję tylko złość.

- …I kurwa litość. Litość, która raniła mnie dużo głębiej niż codzienne kąpiele w kiblu serwowane przez naszych nieboszczyków z byłej klasy. I wiesz co? Ja też postanowiłem się nad Tobą zlitować. Wypierdolić cię. Zerznąć twoje ciało. Niech przypomni sobie smak prawdziwego mężczyzny. I darować ci życie. Tak, tak, dobrze usłyszałaś. Darować ci życie. Nie zabiję cię. Z całej klasy będziesz żyć tylko ty i ja. To ja, właśnie ja, rozpierdoliłem układ hamulcowy tego autokaru. Stałem tam, na zakręcie i czekałem aż nadjadą. Potem pstryk, wypadek, ale nie chcieli się palić. Oblałem wrak benzyną i patrzyłem jak płoną. I kurwa śmiałem się. Biała tłusta larwa śmiała się jak wrzeszczeli w płomieniach. I wiesz co było najlepsze? Że mnie kurwa nie poznali! Nie poznali motyla. Podrzuciłem do wraku ciało jakiegoś menela. W związku z tym oficjalnie też spłonąłem w tym autokarze. Nie, nie dzwoń zatem na policję. Po pierwsze nikt ci nie uwierzy, twojego laptopa z mailami zabieram oczywiście ze sobą. Po drugie, jak tylko poczuję, że policja coś węszy albo coś podejrzewa, to znajdę cię pierwszy i zarżnę jak psa. A potem podpalę. Mam kasę, wpływy i nowe nazwisko. A ty? Kim ty dla mnie jesteś?

 

*******

Zamykam za nim drzwi. Zamykam na klucz. Wracam do sypialni. Zapalam szóstego czy ósmego dziś papierosa choć dopiero świta. Drżącą ręką dotykam materaca. Wciąż czuję jego zapach, jego smak, jego pot. Muszę wziąć prysznic, muszę zmyć z siebie ten brud…

 

*******

Zamiast tego uśmiecham się, śmieję. Drę się histerycznie ze śmiechu. Szkoda, że zgnijesz w pierdlu sukinsynu. Byłeś w nocy naprawdę niezły.

Zerkam ukradkiem do kamery. Puszczam zalotnie oko podkomisarzowi, który siedzi po drugiej stronie, w dostawczym vanie zaparkowanym pod moim blokiem. Ciekawe czy kręciło go oglądanie mnie i Jubego w akcji? Pewnie tak, miał na ręku obrączkę. Ciekawe kiedy zaprosi mnie na kawę? W końcu to dzięki mnie zatrzymał przed chwilą groźnego przestępcę. Rozwiązał sprawę roku albo nawet dziesięciolecia.

Zgłosiłam się do niego godzinę po obejrzeniu wiadomości o wypadku. Od razu cię podejrzewałam, Juby. Litości! Czy ty sam się słyszałeś? Nigdy nie czułam do ciebie żadnej pieprzonej litości. Wyłącznie odrazę i nienawiść. I strach. Bałam się ciebie, ty popaprany psychopato. Wiedziałam, że to ty podpaliłeś mojego Czarnego. Widziałam cię wtedy, w piwnicy, sukinsynu. Słyszałam twój śmiech. I bałam się. Panicznie bałam się pomóc mojemu kochanemu cierpiącemu, wyjącemu psiakowi. Nigdy ci tego nie daruję, sukinsynu. Nigdy ci nie daruję, że sprawiłeś, że brzydziłam się siebie przez tyle lat.

I mściłam się za to na tobie przez całą podstawówkę. Pisałam w twoim imieniu obrzydliwe listy do tych debilnych pind z naszej klasy. Smarowałam farbą drzwi ich mieszkań twoim imieniem, sapałam w twoim imieniu przez telefon. Robiłam wszystko, żebyś cierpiał tak jak Czarny, popaprany psycholu. Ale ja oczywiście miałam czyste rączki. Pochylałam się nad tobą z troską, roniłam łzy, koiłam twe rany. Ale w głębi duszy śmiałam się i brzydziłam się. Tobą i sobą. Tak jak teraz…

Dobra, koniec spektaklu. Gaszę papierosa, przeciągam się i idę wziąć ciepłą kąpiel z płatkami rumianków. Chaotycznie myślę w co się dziś ubrać. Elegancko czy wyzywająco? Muszę przecież wyglądać zabójczo. Muszę być piękna. W końcu to już dziś, za kilka godzin będę składać bardzo długie zeznania przed, a może i pod, moim przystojnym podinspektorem…

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura