Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
1119
BLOG

Jak żyć?

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Kultura Obserwuj notkę 10

 

Popełniłam wczoraj dwa błędy. Dwa cholerne małe błędy, które same w sobie były zupełnie niegroźne, ale które wspólnie zsumowane walnęły mnie obuchem i chyba na zawsze już będą rzutować na moje życie. Poczułam się prawie zupełnie jak saper z pamiętnego oscarowego „Hurt Lockera”. No, to może nie do końca adekwatne porównanie – ja popełniłam tylko dwa DROBNE błędy. Nie napierdalałam kilkusetkilogramowej bomby młotkiem czy innym łomem w tłumie przerażonych marines i irackich cywilów. Mimo swojego wrodzonego daltonizmu umiem też odróżnić kabelek niebieski od czerwonego.

Zapytacie pewnie, co to były za dwa błędy, które skłoniły mnie do napisania dzisiejszej notki, choć gonię teraz w niedoczasie…

Otóż wybrałam się wczoraj do kina, uzbrojona jedynie w krótką notkę na stronie kinoteki i recenzję na filmwebie, na tajemniczy holendersko-niemiecko-ukraiński film rosyjskiego reżysera „Szczęście ty moje”.

Nie będę wam streszczać fabuły, bo nie ona jest najistotniejsza. Możecie zresztą sami poszukać streszczenia w internecie. Swoją drogą, na marginesie, nie polecam recenzji na filmwebie. Chyba każdy z nas, czytając kiedyś recenzję ulubionej książki lub filmu, miał nieodparte wrażenie, że recenzent nie przeczytał lub nie obejrzał recenzowanego utworu. No, ja w każdym razie, doświadczyłam tego wielokrotnie. Wielokrotnie zastanawiałam się też – jak oni to robią? No jak oni to robią??? Panie Jakubie Socha z filmwebu, jak Pan to robi??? Jak, po obejrzeniu filmu, może Pan twierdzić, że akcja filmu toczy się na Ukrainie???

Siła tego genialnego filmu nie tkwi w prostej fabule. Ot, kierowca ciężarówki jedzie z ładunkiem mąki przez centralną Rosję (okolice Smoleńska chyba). Nie ma tutaj dramatycznych zwrotów akcji, pościgów samochodowych…

To co mnie rzuciło na kolana, to chłodna, paradokumentalna praca kamery i aktorzy (naturszczycy?). I dialogi. Jezu, mam nadzieję, że obraz dzisiejszej Rosji i Rosjan jest karykaturalnie przejaskrawiony. Po raz pierwszy od nie wiem ilu lat, wyszłam zamroczona z kina i poczułam się całkowicie szczęśliwa, że żyję w Polsce, wśród Polaków.

Rosja i Rosjanie w filmie Siergieja Łożnicy są uosobieniem zła po prostu. Każdy, prawie każdy, w tym filmie próbuje skrzywdzić i wykorzystać bliźniego – okraść, pobić, zabić. Często bezinteresownie, dla poczucia się KIMŚ ważnym, od którego COŚ zależy. Każdy próbuje wykorzystać skrawek władzy, jaki przypadkiem ma w ręku. Władzy formalnej (jak milicja) lub nieformalnej, przypadkowej (jak kobieta opiekująca się niepełnosprawnym – wykorzystująca go seksualnie i materialnie).

Film nie daje żadnej nadziei. Rosja i Rosjanie nie umierają; oni już dawno umarli. No i te gęby. Nie proste twarze ciężko pracujących prostych mieszkańców rosyjskiej prowincji. Wykrzywione, zmutowane alkoholizmem bezrefleksyjne mordy otępiałych istnień ludzkich. Wszyscy chleją. No bo jak tu nie chlać w otoczeniu takiej beznadziei, ludzkiej zawiści i wrogości? Wiem, to banalne, ale teraz rozumiem – alkohol jest jednocześnie pierwotnym źródłem problemu wczorajszej i dzisiejszej Rosji ale i jedynym dostępnym dla Rosjan lekarstwem. W tych warunkach po prostu nie można nie pić. Trzeba zamroczyć się – żeby znieczulić się, nie myśleć i przede wszystkim nie pamiętać.

Po wyjściu z kina, po seansie, chciałam jak najszybciej znieczulić się, nie myśleć i przede wszystkim nie pamiętać. Niestety, i to jest drugi błąd jaki wczoraj popełniłam - nic wczoraj nie wypiłam (nie mogę). Nie odchorowałam tego filmu i tkwi on we mnie do dzisiaj jak drzazga w tyłku.

Tak jak wspomniałam na wstępie, popełniłam dwa małe błędy, które na zawsze już będą rzutować na moje życie. Nigdy nie sądziłam, że ja, stara antyklerykałka, kiedykolwiek to powiem – cieszę się, że istnieje coś takiego w Polsce jak Kościół. Kościół - z wszystkimi swoimi nielicznymi zaletami i wieloma wadami. Możemy dyskutować, czy Kościół spełnia dobrze swoją funkcję, czy efektywnie uczy chrześcijan żyć po chrześcijańsku. Ale przynajmniej jest. Daje prostym Polakom, krzywą co prawda moim  zdaniem, busolę moralną. Ale przynajmniej daje. Busolę moralną i oparcie. Uczy ich jak żyć. Rosjanie w filmie Łożnicy takiej szansy nie mają.

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura